czwartek, 16 stycznia 2014

Radosność

Poprawnie, czy też nie - to nie język polski. Marzę, myślę, nie mogę często spać... Poznałem przystojnego i ciekawego faceta. Przez pierwsze kilka dni, kiedy dobijał się do mnie - zlałem go ciepłym moczem i założyłem sobie z góry - ja chcę do Lądka i nie interesują mnie nowe znajomości (ale debil założył profil randkowy). Po pierwszej rozmowie na skype wymiękłem - on mi się spodobał, mówił rozsądnie i chyba mu się spodobałem :) Ba - wtedy ważyłem ok 130 kg, a dziś ok 115. Ryzyko się opłaciło, facet rozsądny, chyba już zakochany we mnie, nie mniej niż ja w nim... a co z tego wyniknie - tylko Bóg to wie :) Trzymajcie proszę kciuki i cokolwiek jeszcze przychodzi Wam do głowy. Wierzących proszę o modlitwę :)

czwartek, 10 czerwca 2010

Ciągle więcej

Masz rodziców, rodzinę, krewnych, dom/mieszkanie, pracę/szkołę, być może auto, może własną firmę, może przyjaciół, swoje ulubione miejsca, przedmioty, wspomnienia, ludzi.
SUPER!
Jeśli masz cokolwiek, nie wspominając powyższych, to jest już coś.
Ale człowiek to taka bestia, której wiecznie mało, która chce ciągle więcej, która chce żeby jego marzenia się spełniły, który w 100% chyba nigdy nie jest spełniony...

Kaganiec

Rodzice są kochani, rodzice nas spłodzili, najczęściej rodzice dali nam wykształcenie, byt, dach nad głową, strawę, odzienie, itd... Zawsze, najczęściej, często... Ale nie zawsze dali nam miłość, poczucie stabilizacji, nie zawsze dali nam właściwe poczucie własnej wartości, nie zawsze dali nam nadzieję, otuchę, poczucie bezpieczeństwa, wolność i radość bycia sobą... a czasem nigdy...

Każdy człowiek ma swoją opowieść...

Już nie pamiętam, czy o tym przeczytałem, czy usłyszałem, ale ważny jest przekaz - każdy człowiek ma swoją własną opowieść, każdy ma swoje 5 groszy do dodania i KAŻDY może coś wnieść do naszego życia.
Kilka tygodni temu na przystanku tramwajowym nieopodal mojego bloku zaczepił mnie mężczyzna, już nieco zestarzały, choć sprawiał wrażenie jeszcze zdolnego do pracy poprosił mnie o datek. Facet był schludnie, choć skromnie ubrany i na pewno nie był klasycznym kloszardem, ani żebrakiem. Odniosłem wrażenie że to poczciwy człek, któremu niedługo przed opisywanym zdarzeniem powinęła się noga, może właśnie stracił pracę, może nikt nie chce go zatrudnić ze względu na wiek. Człowiek poprosił o jałmużnę... a ja nie miałem przy sobie pieniędzy (koniec miesiąca i deficyt w kieszeni), ale miałem dwie kromki przygotowane do pracy. Zaraz po tym spotkaniu przyjechał mój tramwaj i pojechałem, jednak cały dzień dręczyły mnie wyrzuty, że nawet nie zaproponowałem temu człowiekowi jednej z tych kanapek.
Ten mężczyzna nie był nachalny, nie był pijany, nie prosił konkretnie o pieniądze...
Minęło już kilka tygodni, ale gdybym spotkał go ponownie dałbym mu całe swoje drugie śniadanie, mimo że dziś sam jestem bezrobotny i odczuwam deficyt finansowy, ale zawsze mam kochających mnie rodziców w odwodzie...
Jeśli ktoś to czyta to apeluję - nie popełnijcie tego samego błędu, co ja!

sobota, 19 września 2009

Nienoc

Poplątane, zagmatwane i popieprzone... czyżby życie...? Jak najbardziej. Ale to my sami jesteśmy - kolokwialnie - kowalami własnego losu, to od nas zależy w przeważającej większości dzień dzisiejszy i następny. Najłatwiej trudy i znoje byłoby przespać, a chwytać garściami same pochwały, radości, czy glorie. Jak na złość noc jest tylko przerywnikiem w nienocy, w szarej rzeczywistości. Ilu z nas ma na tyle cierpliwości, żeby co chwilę rozplątywać życie, a ilu już dawno się poddało. Czy znajdzie się ktoś, kto poda im rękę, szklankę wody, szczyptę miłości i gram akceptacji...?